Archiwum grudzień 2010, strona 1


gru 28 2010 Wtorek 28 grudnia 2010 roku.
Komentarze: 6

O godzinie 9.08 obudziłem się i nagle włączyłem komputer, aby coś sprawdzić. Sprawdzając na komputerze, natknąłem się na nowe piosenki na mojej ulubionej stronie. Uwielbiam tą stronę, bo są wspaniałe sety muzyki i zacząłem sobie słuchać. Tuż po godzinie 10.30 wyszedłem na dwór, aby wyszczelić wszystkie petardy, które miałem. W paczce miałem ich około 30 pikolinek, żeby zostawić na później. Poszedłem po kolegę, aby wyszedł na dwór. Kiedy wyszedł na dwór, zaczęliśmy puszczać petardy. Puszczając petardy, facet nas opieprzył, ale to nic. Zacząłem go wyzywać, bo chciał debil dzwonić na policję. Więc jak wyciągnął telefon, to zaczęliśmy uciekać z tego miejsca. Wtedy poszliśmy w miasto, aby kupić dostawę petard. Trochę mnie zdenerwował kolega, ponieważ musiałem cały czas okłamywać sprzedawców, iż mam 17 lat, a tak naprawdę mam dopiero 16 lat. Po zakupieniu petard, mieliśmy jeszcze w dodatku w kieszeniach pikolinki. Nie daleko była szkoła podstawowa nr 3, tam kiedyś chodziłem do podstawówki. Więc poszliśmy tam, aby wystrzelić wszystko. Kiedy wszystko zostało wystrzelone, to poszliśmy na swoją dzielnicę. Około godziny 13.00 zaczęliśmy walić aktungami. Kolegą podpalił jednego aktunga, a ja rzuciłem w stronę lampy. Myślałem, że jak się przewróci lub podpali się, to będę mieć przerąbane od rodziców. Ale nic się nie stało, ale nie daleko szła facetka z facetem i mieli psa. Jak aktung został wystrzelony, to facetka do mnie z ryjem, że jej pies uciekł. Ja bardzo grzecznie odpowiedziałem jej środkowym palcem. Godzina 14.00 - musiałem iść na obiad. Po obiedzie, a dokładnie 14.30 poszliśmy w miasto. Ja miałem na szyi szalik i wyglądałem jak terrorysta. Każda dziewczyna musiała się na mnie patrzeć, ale nie wiem dlaczego. Około godziny 16.00 zacząłem się bić z takim dzieciakiem, przez niego mam siny na rękach i bolą mnie plecy. Jutro on już nie żyje, bo musiałem iść jak pijak przez całe miasto, iż mnie wszystko bolało. Dostał ode mnie parę muk w łeb, aż się przewrócił. Wchodząc już do mieszkania, moja mama podeszła i się pyta: co tak śmierdzi ? a ja odpowiadam: ja nic nie wiem, nic nie zrobiłem. Musiałem jej pokazać ręce, bo miałem śmierdzące od palenia zapałek oraz petard. Godzina 18.30 - kolacja przy jednym stole. Do tej pory siedzę przy komputerze i się bardzo nudzę. Już nie wiem co mam robić.

wildstylez : :
gru 26 2010 Drugi dzień świąt - 26 grudnia 2010 roku....
Komentarze: 1

Dzisiejszy dzień dobrze był przygotowany, aby się nie nudzi. Siedząc wczoraj do godziny 1.00, wstałem do 12.00. Włączając komputer musiałem pościelić łóżko. I tak przesiedziałem przy komputerze do godziny 13.00. Jednak potem wyszedłem na dwór, aby przywiętrzyć się, bo miałem kaca po wczorajszych drinkach. Poszedłem z kolegą do jego cioci i tak wyszło, że musiałem lecieć sam do domu, bo tatuś dzwonił, abym przyszedł do domu na obiad. Zacząłem się kłócić, że nie jestem głodny, ale musiałem iść. Więc około godziny 14.20 zjadłem obiad. Ponownie wyszedłem na dwór o 16.00. Było ciemno i zimno, chodząc po mieście, nie było tyle ludzi jak w każdy weekend. Nagle zacząłem być głodny, więc z kolegą poszedłem do pizzerii na hamburgera. Wychodząc poszliśmy na plaże, zobaczyłem, że jest sam lód i śnieg. Przez przypadek rzuciłem w kolegę lodem, tak dla śmiechu, ale trafiłem mu w głowę. Na koniec było mi zimno w ręce. Idąc do domu skaleczyłem się w palca i do tej pory mnie mocno boli. Od godziny 18.45 siedzę przy komputerze, a potem może obejrzę jakiś film i pójdę spać.

wildstylez : :
gru 25 2010 Pierwszy dzień świąt - 25 grudnia 2010...
Komentarze: 4

W pierwszy dzień świąt wstałem o godzinie 11.15 . Po wczorajszym dniu ( Wigilii ) spało mi się wspaniale. Miałem parę snów, ale już nie pamiętam jakich. Otworzyłem okno i zacząłem myśleć, co tu po robić, aby poczucie humoru mi wzrosło. I nagle wymyśliłem, że mogę lodem rzucać w ludzi, więc kiedy chodzili ludzie po chodniku, zacząłem w nich rzucać lodem i chowałem się, aby mnie nie zobaczyli. Od tej pory wzrosło mi poczucie humoru .Godzina 11.15: zacząłem latać w bokserkach po mieszkaniu, trochę mi było wstyd tak latać. Potem mi się przypomniało, iż muszę z bratem jechać po babcie i dziadka, bo dziś jemy razem obiad. Więc o 13.00 pojechałem z bratem po nich. Na 14.00 był wyśmienity obiad, po którym odpoczywałem godzinę. Po obiedzie zaczeliśmy gadać na różne tematy, było śmiesznie. Tuż po 20.00 pojechali odwieźć babcie i dziadka do domu. Tylko ja nie pojechałem, bo mi się po prostu nie chciało. Jak zostałem sam w domu, wlałem wódkę do szklanki oraz napój. Wypiłem 2 takie drinki i chciało mi się wymiotować, ależ tego nie zrobiłem. Do tej pory mam taki odlot, że łohoho, kiedy rodzice by się dowiedzieli co ja zrobiłem, już bym miał koniec wychodzenia na dwór oraz na komputer. Ale również to moja kolejna tajemnica przed rodziną. Kiedy wrócili rodzice, zaczęli oglądać film na kinie domowym, a ja mogłem się nacieszyć alkoholem, kiedy ich nie było. Od tej pory siedzę przy komputerze i szmeram w internecie. Moja mama jeszcze w dodatku mnie opieprzyła, że słucham za głośno muzyki, a to już godzina była 23.20. Myślę, iż to następny szczęśliwy dzień, który był znakomity. Na jutro już mam pomysły, ale nie wiem czy jeszcze je wypalą.

wildstylez : :
gru 25 2010 Wigilia - 24 grudnia 2010 roku.
Komentarze: 7

Doczekałem się dnia Wigilii. Wstając z łóżka, usiadłem na krześle, włączyłem komputer i zalogowałem się na gadu-gadu. Nagle każdy mi składał życzenia, aby te święta były dla mnie szczęśliwe. Jak wiadomo każdemu odpisałem: Wzajemnie ! . Kiedy wybiła godzina 14.00 zjadłem obiad i zacząłem się przygotowywać do Wigilii, ponieważ w tym roku będę miał Wigilię u babci i dziadka. Około godziny 16.50 wyszedłem z mieszkania, aby wsiąść z rodzinką do samochodu i pojechać na Wigilię, ale raczej nie było łatwo. Na szybkach samochodu była mała warstwa lodu, którego trzeba było wyskrobać skropaczką do lodu. Wszystko już było przygotowane i jedziemy, ale na parkingu było tyle śniegu, że nie mogliśmy wyjechać z parkingu z pod bloku. Ale dało takie szczęście, że wyjechaliśmy bez problemu. Na ulicach było ślisko, a na chodnikach było lodowisko. Jak już przyjechaliśmy na podwórku mojej babci i dziadka, nie mogliśmy wjechać na miejsce parkingowe, a w dodatku samochód się zakopał. Z bratem musiałem pchać samochód, aby się odkopał. Było ciężko, ale wpadliśmy na pomysł, aby samochód postawić na drugą uliczkę. Wybiła godzina 18.00, zaczęliśmy sobie nawzajem składać życzenia, a potem zaczęliśmy jeść potrawy. Około godziny 19.00 dostałem prezenty typu: pieniądzę i słodycze. Może to nie najlepszy prezent, ale w świętach się nie liczą tylko prezenty, jednak raczej rodzina. Wyjechaliśmy o godzinie 20.00. O godzinie 20.30 włączyłem komputer i siedziałem aż do godziny 3.00. Wigilia w tym roku była najlepsza nie tylko dla mnie, ale dla całej rodziny.

Wesołych Świąt ;)

wildstylez : :